Leciałam B737-700 (w symulatorze
oczywiście)!!! Super! Co prawda bez pomocy kapitana (prawdziwego, z
Lufthansy!) pewnie nieznalazłabym lotniska, bo z góry to taka mała
niteczka, ale za to lądowanie na schwał. Piloci mi klaskali. Na 10 osób jedna
się rozbiła, dwie inne nie wyhamowały na czas a reszta miała twarde
lądowanie. U mnie jak po maśle. Uczucie niesamowite. Gdybym nie
wiedziała, że siedzę w symulatorze, ręką dałabym sobie uciąć, że to
prawdzwy lot. Full HD, obraz panoramiczny. W głowie się kręci, nogi
drżą. Pełno przycisków (symulator zrobili z prawdziwego samolotu).
Słychać aktualne i na żywo (!) rozmowy z wieży kontrolnych z lotniska, które
się wybrało. Pogoda też dokładnie taka jaka jest w danym momencie na
wybranym lotnisku. Nie wiedziałam też, że samoloty są tak czułe i (przy
dobrej pogodzie) reagują na każdy leciutki skręt. Samochód w porównaniu
to jak jazda czołgiem...
A wszystko to, bo strasznie się boję latać. Nie mam pojęcia, jak przeżyłam 8 lat w Maladze. Były lata, że latałam 4-6 razy do Polski lub Niemiec. Teraz jak mam polecieć raz na rok na urlop, to wymyślam powody, by go przełożyć. Nie powiem, wsiadam do samolotu, ale ile stresu mnie to kosztuje, tego nie da się opisać. Po zabukowaniu biletu zaczynam od oglądania startów i lądowań samolotów na youtube. Wiem, że to chore, ale nie mogę przestać. Nie chcę wchodzić w szczegóły, co odstawiam na lotnisku czy później w samolocie. W każdym razie stewardesy latające do Malagi już mnie rozpoznawały. Najlepszy był jednak lot powrotny 3 lata temu z Wiednia do Berlina. Kapitan podszedł do mnie i do męża przed wylotem, bo ja siedziałam jakaś wykręcona trzymając jedną ręką męża a drugą ręką czegoś tam pod siedzeniem. Strasznie niewygodnie, ale nawet tego nie zauważyłam. W każdym razie kapitan spytał się czy się boję, że samolot ucieknie czy mąż :)
Później coś mi tam tłumaczył, zaprosił do kokpitu (z czego wtedy głupia nie skorzystałam). Bardzo miły był, dużo to jednak nie pomogło. Puściłam tylko rękę męża i trzymałam się za to przez cały lot dwoma rekoma czegoś tam pod siedzeniem i wyprostowywałam się by się czegoś napić. Dzięki Bogu, taki lot trwa tylko godzinkę. Czasu na dwa gin toniki starczyło...
Home
»
»Unlabelled
» Lot w symulatorze
Donnerstag, 13. März 2014
Abonnieren
Kommentare zum Post (Atom)
Magdalena Lemp. Powered by Blogger.
0 Kommentare:
Kommentar veröffentlichen